Ile trzeba więcej pracować, żeby to się opłacało? Samotna matka, pełen etat i niemieckie koszty życia
Samotna matka, pełen etat i niemieckie realia kosztów życia. Ile naprawdę zostaje z pensji przy płacy minimalnej i rosnących czynszach?
„Wie hart soll ich denn noch arbeiten?” – „Jak ciężko mam jeszcze pracować?” To pytanie, które pada w reportażu DIE ZEIT, nie jest retoryczne. Jest raczej punktem wyjścia do chłodnej kalkulacji: ile godzin, ile euro, ile kosztów i ile zostaje na koniec miesiąca. Historia Giny, samotnej matki pracującej w Niemczech, nie jest wyjątkowa – jest reprezentatywna. I właśnie dlatego warto odłożyć emocje na bok i spojrzeć na liczby. Obejrzyj Wideo tutaj .....
Gina pracuje na pełen etat. W niemieckich realiach oznacza to 40 godzin tygodniowo, czyli około 173 godziny miesięcznie. Jej stawka mieści się w dolnych widełkach rynku pracy – w sektorze usług, sprzątania lub prostych prac administracyjnych, gdzie wynagrodzenia oscylują między płacą minimalną a niewiele wyższymi stawkami. Od stycznia 2025 roku płaca minimalna w Niemczech wynosi 12,82 euro brutto za godzinę. Przy pełnym etacie daje to około 2220 euro brutto miesięcznie.
Po odliczeniu podatków i składek na ubezpieczenia społeczne – emerytalne, zdrowotne i pielęgnacyjne – na konto trafia około 1550–1650 euro netto, w zależności od klasy podatkowej i landu. Dla samotnej matki z jednym dzieckiem to kwota, która na papierze nie wygląda dramatycznie. Problem zaczyna się dopiero wtedy, gdy rozpisze się ją na konkretne wydatki.
Mieszkanie, opieka, codzienność
Średni czynsz za niewielkie mieszkanie w większym niemieckim mieście – 40–50 m² – to dziś 800–1000 euro „kalt”, czyli bez opłat dodatkowych. Po doliczeniu kosztów ogrzewania, prądu i mediów (Nebenkosten) realna kwota wynajmu często przekracza 1050–1150 euro miesięcznie. To już około 70 procent dochodu netto.
Do tego dochodzi opieka nad dzieckiem. Choć Niemcy oferują rozbudowany system przedszkoli i świetlic, dostępność miejsc bywa ograniczona, a koszty – nawet po dopłatach – wynoszą 150–300 euro miesięcznie, zwłaszcza przy dłuższych godzinach opieki, koniecznych przy pełnym etacie.
Podstawowe wydatki na żywność dla dorosłego i dziecka to dziś co najmniej 350–450 euro miesięcznie, przy bardzo oszczędnym stylu życia. Transport – bilet Deutschlandticket za 49 euro, telefon, internet, ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej (Haftpflicht), ubrania, szkolne potrzeby dziecka – kolejne 150–250 euro.
Po zsumowaniu:
-
mieszkanie: ~1100 euro
-
opieka nad dzieckiem: ~200 euro
-
żywność: ~400 euro
-
pozostałe koszty: ~200 euro
Razem: około 1900 euro miesięcznie.
Przy dochodzie netto rzędu 1600 euro oznacza to jedno: deficyt. Każdy miesiąc kończy się matematycznym niedoborem, który trzeba łatać dodatkowymi godzinami, zasiłkami uzupełniającymi (Aufstockung), pomocą rodziny albo rezygnacją z podstawowych potrzeb.
Praca nie chroni już przed ubóstwem
Według danych Federalnego Urzędu Statystycznego około 16 procent samotnych rodziców w Niemczech jest zagrożonych ubóstwem, mimo że znaczna część z nich pracuje. W grupie samotnych matek wskaźnik ten jest jeszcze wyższy. To nie margines – to miliony osób.
Reportaż DIE ZEIT pokazuje Giny dzień pracy bez komentarza. I to jest jego siła. Pobudka przed świtem, logistyka wokół dziecka, osiem godzin pracy, dojazdy, zakupy, obowiązki domowe. Nie ma tu spektakularnych dramatów ani „błędnych decyzji życiowych”. Jest pełne podporządkowanie czasu pracy i obowiązkom, które – zgodnie z klasyczną obietnicą państwa dobrobytu – miało wystarczyć do godnego życia.
Tyle że dziś coraz częściej nie wystarcza.
Dlaczego system się nie domyka?
Problem nie polega wyłącznie na niskich płacach. To splot kilku czynników:
-
wysokich kosztów mieszkań, szczególnie w miastach,
-
braku elastyczności rynku pracy dla samotnych rodziców,
-
rosnących kosztów energii i usług,
-
oraz systemu podatkowego, który przy niskich dochodach i pełnym etacie nie zawsze działa jako realna tarcza ochronna.
Niemcy pozostają jednym z najbogatszych krajów Europy, ale struktura wzrostu gospodarczego premiuje sektory wysoko wyspecjalizowane. Prace usługowe – niezbędne dla funkcjonowania państwa – pozostają słabo wynagradzane. To powoduje rosnącą grupę tzw. working poor, czyli ludzi pracujących, ale permanentnie balansujących na granicy finansowej niewydolności.
Co zostaje po opłaceniu rachunków?
Po odjęciu emocji, narracji i symboli zostaje rachunek. 40 godzin pracy tygodniowo, 12,82 euro brutto za godzinę, czynsz przekraczający 1000 euro i dziecko, które nie mieści się w excelowej tabeli. Reportaż o Ginie nie jest więc skargą ani apelem – jest studium przypadku, które można bez trudu powielić w tysiącach niemieckich gospodarstw domowych.
Jakie jest Twoje zdanie?
Lubię
0
Nie lubię
0
Świetne
0
Śmieszne
0
Wnerwia
0
Smutne
0
Wow
0



