Koniec obietnicy pełnego etatu. Dlaczego praca przestaje chronić i co Niemcy mogą z tym zrobić
Praca na pełen etat przestaje chronić przed niepewnością finansową. Dlaczego system się rozjechał i jakie reformy rozważa dziś Niemcy?
Przez dekady istniała w Niemczech cicha umowa społeczna: pełny etat chroni przed biedą. Nie gwarantuje luksusu, ale zapewnia stabilność, przewidywalność i możliwość planowania. Dziś ta umowa coraz częściej przestaje obowiązywać. Nie dlatego, że ludzie pracują mniej – lecz dlatego, że zmieniły się warunki gry, szybciej niż zdążyły za nimi nadążyć instytucje.
Historia Giny i liczby, które ją opisują, nie są wyjątkiem. Są symptomem głębszej zmiany strukturalnej.
Pełny etat nie oznacza już normy dochodowej
W niemieckiej statystyce pełny etat to nadal 40 godzin tygodniowo, ale jego znaczenie ekonomiczne uległo erozji. Według danych Destatis, ponad 20 procent zatrudnionych pracuje w sektorze niskich płac, definiowanym jako zarobki poniżej dwóch trzecich mediany wynagrodzeń. To nie są tylko minijoby czy praca dorywcza – coraz częściej to regularne etaty.
Równolegle koszty stałe – przede wszystkim mieszkania – oderwały się od dynamiki płac. W latach 2015–2024 czynsze w dużych miastach wzrosły o 40–60 procent, podczas gdy realne wynagrodzenia rosły znacznie wolniej. Oznacza to, że praca nie stała się mniej intensywna, lecz mniej opłacalna.
Dlaczego system opiera się na założeniach sprzed dekady
Niemiecki system socjalny wciąż zakłada, że:
-
praca = główne źródło utrzymania,
-
świadczenia = wsparcie przejściowe,
-
rynek mieszkaniowy = względnie stabilny.
Tymczasem rzeczywistość wygląda inaczej:
-
praca niskopłatna stała się trwałym segmentem rynku,
-
świadczenia pełnią funkcję stałego uzupełnienia,
-
mieszkanie jest dziś największym ryzykiem finansowym gospodarstwa domowego.
To powoduje rosnącą grupę ludzi, którzy formalnie nie są biedni, ale realnie nie są bezpieczni finansowo. Ekonomiści określają to mianem prekariatu pracującego – grupy stale zagrożonej wypadnięciem z równowagi przy najmniejszym wstrząsie: chorobie, podwyżce czynszu, zmianie godzin pracy.
Co jest na stole w niemieckiej debacie?
Debata polityczna w Niemczech już się toczy, choć bez jednego dominującego rozwiązania. Wśród najczęściej omawianych kierunków pojawiają się:
1. Dalsze podnoszenie płacy minimalnej
Po podwyżkach do 12,82 euro pojawiają się postulaty dojścia do 14 lub nawet 15 euro za godzinę. Krytycy wskazują na ryzyko dla małych firm, zwolennicy – na konieczność przywrócenia sensu pełnemu etatowi.
2. Reformy wsparcia mieszkaniowego
Coraz częściej mówi się o:
-
podniesieniu limitów czynszów uznawanych przez urzędy,
-
rozbudowie mieszkań komunalnych,
-
silniejszej regulacji rynku najmu w miastach.
Bez rozwiązania problemu mieszkań żadne podwyżki świadczeń nie będą trwałe.
3. Zmianie konstrukcji ulg i dodatków
Eksperci wskazują, że pomoc rozłożona na wiele instrumentów (Kindergeld, Kinderzuschlag, ulgi podatkowe) jest:
-
trudna w obsłudze,
-
opóźniona w czasie,
-
słabo dopasowana do bieżących kosztów.
Coraz częściej pojawia się postulat prostszego, bezpośredniego wsparcia dochodowego, szczególnie dla rodzin pracujących.
A co, jeśli nic się nie zmieni?
Scenariusz braku reform nie oznacza społecznego upadku, ale powolne przesuwanie granicy normalności. Praca na pełen etat przestaje być gwarancją bezpieczeństwa, a staje się tylko jednym z elementów układanki. Coraz więcej ludzi będzie:
-
łączyć etat z dodatkami socjalnymi,
-
rezygnować z awansu na rzecz elastyczności,
-
odkładać decyzje o dzieciach lub przeprowadzkach.
To z kolei uderza w długofalowe fundamenty gospodarki: demografię, mobilność zawodową i zaufanie do instytucji państwa.
Jakie jest Twoje zdanie?
Lubię
0
Nie lubię
0
Świetne
0
Śmieszne
0
Wnerwia
0
Smutne
0
Wow
0



