Sprzątanie bez umowy. Dlaczego praca w niemieckich domach wciąż odbywa się „na czarno”
Miliony niemieckich gospodarstw domowych zatrudniają pomoc domową na czarno. Dlaczego tak się dzieje i ile miliardów euro krąży poza systemem?
Pomoc domowa w Niemczech bardzo często pracuje nielegalnie. Najnowsze dane pokazują, że nawet kilka milionów gospodarstw domowych korzysta z tzw. pracy na czarno. Powody są różne – od kosztów i biurokracji po wygodne tłumaczenie „sąsiedzkiej przysługi”. Skala zjawiska jest jednak tak duża, że mówimy już o miliardach euro poza systemem.
Choć niemiecki rynek pracy uchodzi za jeden z najlepiej uregulowanych w Europie, prywatne gospodarstwa domowe pozostają jego najsłabszym ogniwem. Jak wynika z najnowszych analiz Institut der deutschen Wirtschaft, praca w domach – sprzątanie, pomoc przy opiece, drobne obowiązki – w ogromnej większości odbywa się poza oficjalnym systemem. Szacuje się, że około czterech milionów gospodarstw domowych zatrudnia pomoc domową nielegalnie.
To zjawisko nie jest nowe, ale jego skala wciąż zaskakuje. W debacie publicznej praca „na czarno” kojarzy się zwykle z budownictwem czy gastronomią. Tymczasem to właśnie prywatne mieszkania i domy stały się przestrzenią, w której szara strefa funkcjonuje niemal bez przeszkód – cicho, regularnie i z powszechnym społecznym przyzwoleniem.
Według badań cytowanych przez IW przyczyny omijania legalnego zatrudnienia są zróżnicowane, ale rzadko mają charakter ideologiczny. W wielu przypadkach inicjatywa wychodzi od samych pracowników, którzy nie chcą formalnej umowy – obawiają się utraty świadczeń socjalnych, komplikacji podatkowych albo po prostu wolą gotówkę „do ręki”. Część gospodarstw domowych wskazuje na koszty legalnego zatrudnienia, które postrzegane są jako nieproporcjonalnie wysokie w stosunku do zakresu wykonywanych prac. Inni z kolei zniechęcają się biurokracją i formalnościami, które w przypadku prywatnej osoby bywają trudniejsze niż w firmie.
Najczęściej powtarzanym argumentem pozostaje jednak określenie „pomoc sąsiedzka”. To wygodne pojęcie, które w praktyce bywa nadużywane. O ile jednorazowa przysługa faktycznie nie wymaga zgłoszenia, o tyle regularne sprzątanie czy stała pomoc w domu spełniają już kryteria normalnego stosunku pracy. W ocenie ekonomistów granica ta jest masowo przekraczana, a „sąsiedzkość” służy raczej usprawiedliwieniu niż opisowi rzeczywistości.
Za tą codzienną praktyką kryją się konkretne pieniądze. Stawki za godzinę pracy pomocy domowej w Niemczech – w zależności od regionu i doświadczenia – wahają się zazwyczaj w przedziale kilkunastu do ponad dwudziestu euro. Gdy przemnożyć to przez liczbę godzin i gospodarstw domowych, powstaje obraz rynku, który generuje miliardowe obroty poza oficjalnym systemem. Według szacunków IW tylko w 2023 roku wartość tej nieopodatkowanej pracy przekroczyła osiem miliardów euro, a w kolejnych latach mogła jeszcze wzrosnąć.
Państwo teoretycznie dostrzega problem, ale w praktyce ma związane ręce. Bundestag niedawno rozszerzył uprawnienia Finanzkontrolle Schwarzarbeit, zapowiadając większe wykorzystanie cyfryzacji i narzędzi analitycznych. Problem w tym, że nowe kompetencje dotyczą głównie firm i zorganizowanych struktur. Prywatne gospodarstwa domowe pozostają w dużej mierze poza zasięgiem kontroli.
Decyduje o tym konstytucyjna zasada nienaruszalności mieszkania. Kontrola w prywatnym domu bez wyraźnych podstaw prawnych jest w Niemczech praktycznie niemożliwa. W efekcie praca domowa rzadko bywa traktowana jak „prawdziwe miejsce pracy”, nawet jeśli trwa latami i opiera się na stałym zaufaniu między stronami. Umowy, płatne urlopy czy chorobowe postrzegane są jako coś obcego, niemal nienaturalnego w relacji, która formalnie „nie istnieje”.
To tworzy paradoks. Niemcy, które na poziomie państwowym deklarują walkę z szarą strefą, w sferze prywatnej tolerują ją na masową skalę. Społeczna akceptacja dla nielegalnej pracy w domu jest znacznie większa niż w przypadku innych branż, bo dotyczy relacji osobistych, codziennych i pozornie niegroźnych.
Eksperci podkreślają, że bez uproszczenia procedur i realnych zachęt do legalnego zatrudniania pomoc domowych niewiele się zmieni. Samo zaostrzanie przepisów w tej sferze jest trudne do wyegzekwowania i budzi opór społeczny. Dopóki praca w domu będzie postrzegana jako „coś pomiędzy przysługą a zawodem”, miliardy euro nadal będą krążyć poza oficjalnym obiegiem, a państwo pozostanie biernym obserwatorem zjawiska, które dzieje się za zamkniętymi drzwiami mieszkań.
Jak wygląda praca domowa w innych krajach Unii Europejskiej?
Problem nielegalnej pracy w prywatnych gospodarstwach domowych nie jest niemiecką osobliwością. Różnica polega raczej na tym, jak poszczególne państwa próbują sobie z nim radzić – albo jak bardzo go tolerują. W całej Unii Europejskiej praca sprzątaczek, opiekunek, niań czy pomocy domowych balansuje na granicy formalności i nieformalności, choć przyczyny są podobne niemal wszędzie: koszty, biurokracja i specyfika pracy wykonywanej „za zamkniętymi drzwiami”.
We Francji państwo od lat próbuje oswoić ten sektor, wychodząc z założenia, że całkowite wyeliminowanie szarej strefy w domach jest nierealne. Zamiast represji wprowadzono więc system ulg podatkowych i bonów na usługi domowe. Legalne zatrudnienie stało się prostsze i tańsze, a część pracy faktycznie przeniosła się do oficjalnego obiegu. Nie zniknęła jednak całkowicie, bo nawet tam prywatność domów skutecznie ogranicza kontrolę.
W krajach południa Europy, takich jak Włochy czy Hiszpania, praca domowa od dekad jest elementem codzienności i często opiera się na nieformalnych relacjach. Państwo toleruje to do pewnego stopnia, okresowo oferując amnestie lub uproszczone procedury legalizacji zatrudnienia, zwłaszcza w przypadku opiekunek osób starszych. Efekt jest połowiczny: część pracy wychodzi z cienia, ale duża część nadal funkcjonuje poza systemem.
Z kolei kraje nordyckie prezentują model zbliżony do duńskiego. Państwo stawia tam na zaufanie, prostotę rozliczeń i cyfryzację. Legalne zatrudnienie pomocy domowej jest stosunkowo łatwe, ale społeczna presja na „robienie wszystkiego zgodnie z zasadami” jest silniejsza niż na południu Europy. Mimo to także tam szara strefa istnieje, choć na mniejszą skalę i rzadziej w formie długoterminowej współpracy.
Europa Środkowo-Wschodnia, w tym Polska, znajduje się gdzieś pośrodku. Praca domowa bywa nieformalna, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, ale rośnie znaczenie agencji i umów cywilnoprawnych. Państwo rzadko ingeruje bezpośrednio, a kontrole w prywatnych domach są praktycznie nieobecne. W efekcie sytuacja przypomina niemiecką, choć skala finansowa jest mniejsza.
Wspólnym mianownikiem dla całej Unii pozostaje jedno: praca w prywatnym domu wciąż nie jest postrzegana jak „normalne miejsce pracy”. Dopóki to się nie zmieni, żadne państwo nie będzie w stanie całkowicie wyeliminować szarej strefy w tej części rynku.
Praca domowa i szara strefa w wybranych krajach UE
| Kraj | Status pracy domowej | Podejście państwa | Skala szarej strefy |
|---|---|---|---|
| Niemcy | Legalna, ale silnie sformalizowana | Kontrola firm, brak kontroli w domach | Bardzo wysoka |
| Francja | Legalna i wspierana ulgami | Zachęty podatkowe zamiast kar | Średnia |
| Włochy | Powszechna, często nieformalna | Okresowe legalizacje i amnestie | Wysoka |
| Hiszpania | Legalna, ale słabo egzekwowana | Częściowa tolerancja | Wysoka |
| Dania | Legalna i uproszczona | Zaufanie i cyfryzacja | Niska |
| Polska | Legalna, głównie umowy cywilne | Minimalna kontrola | Średnia |
- Dane mają charakter porównawczy i opisowy. Skala szarej strefy w prywatnych gospodarstwach domowych jest trudna do precyzyjnego oszacowania ze względu na brak kontroli i różnice w definicjach prawnych między państwami UE.
Jakie jest Twoje zdanie?
Lubię
0
Nie lubię
0
Świetne
0
Śmieszne
0
Wnerwia
0
Smutne
0
Wow
0



