Dlaczego w jednych krajach Europy jesteś milionerem, a w innych – przeciętniakiem

Gdzie w Europie żyje się jak król z niemiecką pensją? Analiza pokazuje, że bogactwo zależy od mapy – i że to, co w Berlinie jest średnią, w Sofii staje się luksusem.

List. 8, 2025 - 14:40
List. 8, 2025 - 14:44
 0  3
Dlaczego w jednych krajach Europy jesteś milionerem, a w innych – przeciętniakiem

W Niemczech trzeba zarabiać około 90 000 euro rocznie, by znaleźć się w gronie najlepiej opłacanych 10 proc. społeczeństwa. Ale wystarczy przeprowadzić się kilka godzin na południowy wschód – i te same pieniądze zamieniają się w majątek. Co to właściwie znaczy „być bogatym” w zjednoczonej Europie? I dlaczego granice luksusu przebiegają dokładnie tam, gdzie nie spodziewalibyśmy się ich zobaczyć?


Bogactwo względne – czyli kto naprawdę żyje dostatnio

W ekonomii nie ma jednej definicji bogactwa. Dla statystyków Eurostatu to po prostu miejsce w pierwszej dziesiątce dochodów. Dla socjologów – poziom życia, który pozwala na wybór, a nie przetrwanie. Dla przeciętnego Niemca? Może własne mieszkanie, urlop dwa razy w roku i samochód, który nie ma na liczniku pół miliona kilometrów.

Według najnowszych danych Eurostatu, w Niemczech próg „bogactwa” zaczyna się przy 90 000 euro brutto rocznie dla osoby samotnej. Dla pary bez dzieci to już 130 000 euro, a dla rodziny z dwojgiem dzieci – około 193 000 euro. Dopiero od takich kwot przeciętny mieszkaniec Republiki Federalnej trafia do finansowej elity.

W Szwajcarii ten sam status wymaga ponad 183 000 euro rocznie (dla singla), a w Luksemburgu – podobnie. Ale jeśli to samo 90 000 euro przenieść do Aten, Zagrzebia czy Sofii, nagle okazuje się, że to suma pozwalająca na życie jak z reklamy banku.


Mapa bogactwa w praktyce

W Europie istnieją dwa światy – i nie chodzi tylko o wschód i zachód. To raczej różnica pomiędzy krajami, w których za każdy eurocent trzeba płacić wysokie podatki i czynsze, a tymi, gdzie te same pieniądze otwierają drzwi do komfortu, o jakim Niemcy mogą jedynie pomarzyć.

  • W krajach skandynawskich – Norwegii i Danii – bogactwo zaczyna się od 100–120 000 euro rocznie. Ale tamtejsze ceny i podatki zjadają połowę siły nabywczej.

  • W Holandii i Austrii próg wynosi nieco ponad 100 000 euro, co oznacza, że niemiecki menedżer średniego szczebla jest tam zaledwie klasą średnią.

  • We Francji, Hiszpanii czy Włoszech osoba zarabiająca 60 000–80 000 euro rocznie uchodzi już za zamożną.

  • W Polsce, Grecji czy Czechach ten sam poziom dochodu plasuje w ścisłej czołówce społeczeństwa.

  • A w Bułgarii, Rumunii czy Serbii nawet niemiecki minimalny dochód – 26 600 euro rocznie – wystarczy, by trafić do grupy 10 proc. najbogatszych.


Siła euro – czyli ile naprawdę warte są Twoje pieniądze

Same liczby nie mówią wszystkiego. Bo co z tego, że w Szwajcarii zarobisz dwa razy więcej, skoro chleb kosztuje tam trzy razy tyle, a czynsz w Zurychu pochłania połowę pensji?
To właśnie dlatego ekonomiści liczą tzw. siłę nabywczą – czyli to, ile realnie można kupić za zarobione pieniądze.

I tu zaczyna się prawdziwy paradoks Europy.

Według analizy berlińskiej firmy DataPulse, euro w Turcji jest warte 2,4 razy więcej niż w Niemczech. Oznacza to, że 13 700 euro rocznego dochodu w Ankarze daje taki sam komfort życia jak 32 000 euro w Berlinie. W Bułgarii współczynnik wynosi 1,7, a w Rumunii 1,6.

Z drugiej strony – w Danii, Norwegii i Szwajcarii jedno niemieckie euro ma wartość zaledwie 70 centów. To dlatego niemieccy ekspaci wracający z Kopenhagi często powtarzają: „zarabia się dobrze, ale nie ma z czego żyć”.


Kiedy „normalna pensja” staje się luksusem

Niemiecki medialny dochód (czyli przeciętne wynagrodzenie netto) wynosi ok. 52 000 euro rocznie. W Berlinie oznacza to wygodne, lecz nie luksusowe życie. Ale w Rydze, Zagrzebiu czy Porto – status osoby zamożnej.

W ośmiu krajach UE (w tym w Polsce, Chorwacji, Portugalii, Czechach i na Litwie) dochód na poziomie niemieckiej średniej wystarczy, by znaleźć się w gronie 10 proc. najbogatszych. W praktyce oznacza to mieszkanie w centrum, regularne podróże i oszczędności – coś, co w Niemczech coraz trudniej osiągnąć bez spadku po dziadkach.

Nie chodzi jednak tylko o ekonomię. Różnice w kosztach życia tworzą różne kultury bogactwa. W Skandynawii luksus to prywatność i czas dla siebie. W południowej Europie – dobra kawa i mieszkanie z widokiem. Na wschodzie kontynentu – stabilność i brak długów.


Wspólna waluta, różne światy

Projekt europejskiej integracji miał zbliżyć poziomy życia, ale dane Eurostatu pokazują, że różnice dochodowe w UE wciąż są kilkukrotne. W praktyce oznacza to, że ktoś, kto w Niemczech ledwo wiąże koniec z końcem, w Bułgarii może uchodzić za lokalnego inwestora.

Coraz więcej osób to zauważa. Niemieccy freelancerzy przenoszą się do Hiszpanii lub Portugalii, gdzie zarobki zdalne z Berlina pozwalają żyć w rytmie południowego słońca. Młodzi emeryci z Bawarii kupują domy w Chorwacji, bo tam ich renta wystarcza na opłacenie ogrodnika i wina z lokalnej winnicy.

Tak rodzi się nowa mapa Europy: nie polityczna, lecz ekonomiczna – gdzie granice przebiegają nie między krajami, lecz między cenami kawy, benzyny i czynszu.


Bogactwo, które ma twarz kontekstu

Być bogatym nie oznacza już mieć więcej – tylko mieć wystarczająco. W Berlinie to oznacza móc zapłacić za mieszkanie bez połowy pensji. W Lizbonie – kupić świeże ryby i iść na plażę. W Wilnie – nie martwić się o rachunki za ogrzewanie.

Europa nauczyła nas, że luksus to pojęcie względne. I że czasem bogactwo zaczyna się tam, gdzie pieniądze przestają być jedyną miarą życia.

Jakie jest Twoje zdanie?

Lubię Lubię 0
Nie lubię Nie lubię 0
Świetne Świetne 0
Śmieszne Śmieszne 0
Wnerwia Wnerwia 0
Smutne Smutne 0
Wow Wow 0
Redakcja Robimy dziennikarstwo bez fajerwerków: pytamy, weryfikujemy, doprecyzowujemy. Szukamy faktów i tłumaczymy je czytelnie. Interesują nas tematy, które dotyczą ludzi.